Sobota, 3.
Sierpnia, nareszcie urlop – wyjeżdżamy na Rab. Walizy spakowane do samochodu,
pies zaszczepiony, odkleszczony,
odrobaczony (wymogi).
Paszporty
(nasze i psa), ubezpieczenie (strzeżonego… ), muzyka (każdy zabrał swoje
ulubione płyty), kanapki i napoje na drogę. Trochę jedzenia – na wyspę
przyjedziemy w sobotę po południu, a nie wiemy jak z zaopatrzeniem w niedzielę.
Nawigacja mówi - 10 godzin i 17 minut
(do promu).
Ale co
zrobićJedziemy nawą autostradą A1 do Gorzyczek i następnie przez Bohumin i Ostrawę
na południe.
W okolicach
Mszany – objazd, słynny już, wciąż niegotowy most w ciągu autostrady. Ale
jedziemy bladym świtem, więc objazd (ok. 10 km) przeszedł bardzo sprawnie. Na
pierwszej stacji benzynowej w Czechach kupujemy winietę – miesięczną, 440 koron (niecałe 75 zł, płatne w koronach
lub kartą). Przed granicą, po Polskiej stronie można kupić winiety, ale po 82
zł.
Następny
postój na granicy Austriackiej. Winieta
na Austrię po czeskiej stronie kosztuje 310 koron (prawie 12 euro!), w Austrii
– 8,30 euro. Ale niemiła niespodzianka, to to, że za kawę w małym bistro na
granicy zapłaciliśmy 4,60 euro (espresso i duża).
Zaskoczyły
mnie ceny paliwa. Tydzień wcześniej byłem w Austrii – krótki służbowy wypad –
ON kosztował w Czechach 33,99 korony/l (5,51 zł/l), a w Austrii – 1,39 euro
(5,84 zł/l), obecnie Czechy – 6,32 zł/l,
Austria – 7,1 zł/l (czyżby sezon?)
Ale,
ponieważ w Polsce zatankowałem pod korek za 5,48 zł/l (stacja Bliska), to się
nie przejmuję, dojedziemy bez tankowania na miejsce.
Do godziny 11
wszystko idzie jak w zegarku. Właśnie kończymy mały lunch na ostatnim parkingu
w Austrii, 5 km do granicy Słoweńskiej - domowe kanapki w leśnym cieniu.
Nawigacja mówi, 14:35 – prom w Jablanacu (a właściwie w Stinicy – dobrze
oznakowany, więc nie da się zabłądzić).
Kupujemy
Słoweńską winietę, klnąc jak wszyscy, bo to 30 euro, a tranzyt autostradą ok.
50 km? Jedziemy. Całe 20 km… i korek! I tak już do końca – ten pierwszy – do
granicy Chorwackiej – makabra! Cała Europa próbuje przejechać przez to przejście
graniczne (najlepsza droga do Dalmacji).
Następny korek (a właściwie całe korkowisko) to bramki
wjazdowe i zjazdowe na trasie – Trakosčan, Zaprešic i (dla nas ostatnie, bo tu już
opuszczamy autostradę) Žuta Lokva. W sumie opłaty wyniosły 48 i 61 kun (109 kun
= 68,7 zł).
Od Žutej Lokvy – z górki na pazurki, przepiękna widokowa trasa, ale dla
ludzi o mocnych nerwach. Nieco wąsko, mocno w dół i mocno kręto – karuzela.
Na prom
docieramy ok. 19 – prawie pięć godzin po czasie. Pięć godzin w korkach!
Wierzcie mi, to męczy o wiele bardziej, niż przejechanie tych 900 km!
Ale na
szczęście korki za nami – wakacje przed nami. Wynieśliśmy z tej podróży jedną
nauczkę – przedłużamy pobyt o jeden dzień, wracamy w niedzielę, bo korki
wyjazdowe były jeszcze większe.
A
następny wyjazd do Chorwacji – w piątek! Zapominamy o podróżowaniu w soboty, bo
to nieszczęście!
Najpopularniejszy widok z Rabu - cztery dzwonnice.
Zobacz pierwszy lunch na Rabie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz