niedziela, 30 czerwca 2013

Split: Z wizytą u Dioklecjana



Split.


Jak na południu zacząć dzień, jak nie od espresso i croisant'a? Przyjechawszy do Splitu - szukamy kawiarenki. To nie problem, ale przy wejściu do perystylu Pałacu Dioklecjana smakuje lepiej :-)





 A tuż obok, w perystylu tańce...



 Miasto jest fantastyczne, co krok podziwiając jakieś cudo chodzisz cały dzień po jego uliczkach i nawet nie wiesz, że jesteś w Pałacu Dioklecjana.






O jedzeniu przypomniał nam dopiero targ ze świeżymi rybami.



Na nadmorskim bulwarze, już poza murami pałacu, restauracji do wyboru. Ale niestety, większość z nich serwuje menu dla turystów - dania kuchni włoskiej, ryby z grilla itp. Owszem, można zjeść świeże owoce morza czy sałatkę z ośmiornicy ale tu akurat ceny są bardzo niesmaczne ;-)


Zjemy po drodze... Wdamy jeszcze na chwilę na tereny wykopalisk - jedna z ważniejszych osad rzymskich na tych terenach z I w n.e. - Salona, ok. 5 km od Splitu.

Wracamy, zatrzymujemy się w przydrożnej konobie i proszę - obiadek.


A jedliśmy:

  • makaron z rybą i koperkiem
  • makaron szpinakowy z krewetkami
  • rizotto z owocami morza
Wkrótce przepisy na blogu Kuchnia bez chemii

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz