O Dubrowniku można pisać książki, wydawać albumy, można go zwiedzać, ale jak o nim opowiedzieć w kilku słowach?
Dubrownik jest jak Rzym - trzeba go zobaczyć samemu, przejść się ulicami, posiedzieć na Stradunie przy espresso ...
Dubrownik jest wart wpisania go listę dziedzictwa kulturowego UNESCO z potężnymi murami, bastionami (ponad 20), ze wspaniałym Pałacem Rektorów ... długo by jeszcze wymieniać.
Ale Dubrownik jest miastem wybitnie turystycznym - z mocno z tego korzysta!
Uwaga! Ceny na Stradunie przyprawiają o zawał serca! Piwo w ogródku kosztuje prawie 8€, za tyle gdzie indziej można zjeść całkiem niezły obiad!
Nawet targ jest maksymalnie nastawiony na turystów: kiepskie pamiątki, droga grappa, w sumie nic ciekawego.
Zwiedziliśmy, co się dało i w nogi!
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w małej miejscowości Ston u nasady półwyspu Peljesac.
Przesympatyczne miasteczko, a jaka kuchnia... Risotto z owocami morza i krewetki w pomidorach. A dla córki - palacsinki (naleśnik z owocami i czekoladą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz